Drukuj

Niedaleko kościoła parafialnego w Żurawicy w otoczeniu starych drzew stoi dwór. Przez wieki przechodził różne koleje losu. Wreszcie w 1834 r. przeszedł w ręce jednego z najznakomitszych rodów książęcych Rzeczypospolitej - Sapiehów. Najpierw rządził nim Leon Sapieha, potem wraz z majątkiem krasiczyńskim przeszedł w ręce jego syna Adama, następnie wnuka Władysława Leona i prawnuków: Leona Aleksandra oraz Andrzeja Józefa – ostatniego właściciela Żurawicy.

Głównym „siedliskiem” Sapiehów w dawnej Galicji był zamek w Krasiczynie, który od pierwszych chwil stał się ich „gniazdem niepowszednim” przez połączenie wielowiekowej historii rodziny z teraźniejszością. Pokolenia Sapiehów walczyły przeciwko Moskwie, Tatarom, Turcji, Kozakom czy Szwedom, po utracie niepodległości stanęli do walki w powstaniu listopadowym, styczniowym, kilku zginęło w czasie obu wojen światowych lub działało w konspiracji. Z krasiczyńskiego pałacu wynosili gorący patriotyzm, świadomość własnej historii, poczucie odpowiedzialności za losy kraju i drugiego człowieka, moralny obowiązek wspomagania ubogich, potrzebę pracy dla dobra narodu i Polski, prowadzonej w różnych dziedzinach życia społecznego w zależności od umiejętności i powołania.

W takiej właśnie rodzinie przyszedł na świat w 1894 r. książę Andrzej Józef August Sapieha - syn Władysława Leona Sapiehy i Elżbiety z Potulickich. Szczęśliwe dzieciństwo i lata nauki przerwał wybuch I wojny światowej, z której wyniósł rany i odznaczenia. Po zdemobilizowaniu zaczął się dla niego okres życia jako ziemianina, działacza i urzędnika. Osiadł w rodzinnym majątku Małkowice oraz części Żurawicy. Większa część liczącej 424 ha posiadłości żurawickiej należała wówczas do jego brata Leona Aleksandra. W 1931 r. na podstawie umowy notarialnej z bratem przejął pozostałą część majątku. Do wybuchu II wojny światowej ks. Andrzej prowadził aktywną działalność społeczną, pracował w ministerstwie skarbu, kilka lat spędził w USA na stanowisku radcy finansowego i handlowego przy Ambasadzie Polskiej. Ale mimo tak aktywnego życia, wielu lat spędzonych z daleka od ukochanej Żurawicy wszedł do grona najlepszych gospodarzy w tej części Małopolski. Dzięki zachowanym w Archiwum Państwowym w Przemyślu dokumentom wyłania się z nich obraz aktywnego zarządzania, patrzenia perspektywicznego na rozwój gospodarki.

Andrzej Sapieha zasłynął jako m. in. hodowca… bydła zarodowego. W piśmie do Starostwa Powiatowego w Przemyślu z kwietnia 1936 r. opisał książę swoje działania zmierzające do utworzenia na folwarku Żurawica górna „wzorowego niejako ośrodka gospodarczego”, a w pierwszym rzędzie oborę zarodową. Od chwili jej założenia, a zatem od r. 1930 należy ona do kontroli mleczności, a od r. 1934 jest oborą związkową zarodową – pisał. Bydło było pod nieustanną kontrolą weterynaryjną, dzięki czemu na tym folwarku nie ma ani jednej sztuki tuberkulicznej. W momencie powstawania pisma dla Starostwa w oborze żurawickiej znajdowało się 27 krów, 16 starszych jałówek przed „ucieleniem”, 7 młodszych jałówek i 2 buhaje, czyli łącznie 52 sztuk i to w najlepszym gatunku. W tym czasie należała już do najlepszych obór zarodowych rasy nizinnej, a należąc do Związku hodowców przy Małopolskiem Towarzystwie Rolniczem we Lwowie, pozostającem pod nadzorem Izby Rolniczej we Lwowie - wykazaną jest w r. 1935 na dziesiątem miejscu, a zatem rozwijając się stale z każdym rokiem, w krótkim czasie zajmie jedno z pierwszych miejsc – pisał książę. Te słowa właściciela Żurawicy potwierdza zaświadczenie Lwowskiego Związku Hodowców Bydła przy Małopolskim Towarzystwie Rolniczym z czerwca 1938 r., że m. in. obory Żurawica górna i dolna należą do Lwowskiego Związku Hodowców Bydła, mają wpisane bydło do ksiąg bydła zarodowego i pozostają pod stałą opieką fachową personelu Związku. I dalej pogłowie jest własnego chowu (krajowego pochodzenia) zupełnie zdrowe, przedstawia bardzo poważną wartość hodowlaną – pisał sekretarz Związku – […] obory w Żurawicy Górnej i Dolnej dostarczają materiału zarodowego dla hodowli Małopolski Wschodniej.

Wiadomości o jakości żurawickiej hodowli zawiera także opinia profesora Bronisława Janowskiego z Zakładu Botaniki i Rolnictwa Akademii Medycyny Weterynaryjnej we Lwowie, przygotowana w sprawie wykupu gruntów folwarku Żurawica górna przez drobnych dzierżawców. W krótkim czasie obora ta pod względem mleczności wysunęła się na czoło wszystkich innych należących do Małopolskiego Towarzystwa Rolniczego, a stało się to dzięki […] staranności, pieczołowitości i umiejętności hodowlanej jej właściciela, zamiłowanego hodowcy, który przy utrzymaniu tej obory stosuje najnowsze zdobycze wiedzy hodowlanej dla zachowania i dalszego podniesienia jej wysokiej klasy ­– można przeczytać w opinii.

Mimo niewielu lat funkcjonowania hodowla miała poważne znaczenie dla okolicznych gospodarstw, dostarczając im cennego materiału hodowlanego, kierunku mlecznego […], co ze względu na sąsiedztwo tak Przemyśla, jak i C.O.P. (Centralnego Okręgu Przemysłowego – IF) jest dla nich bardzo pożądany. Z zachowanych dokumentów wyłania się też niezwykle ważna cecha dobrego gospodarza, który potrafił mimo tak licznych zajęć zarządzać sprawnie majątkiem, mając pełny obraz problemów i jak największe rozeznanie w sprawach dotyczących funkcjonowania. Przyjmuję do zatwierdzającej wiadomości, że przeprowadzone przez Pana Mecenasa czynności […] kosztować mnie będzie około zł. 687,40 […] i nawiązując do dzisiejszej telefonicznej rozmowy, zaznaczam… i dalej następowały kolejne wyliczenia pisane książęcą ręką w lipcu 1938 r.

Zyskał uznanie okolicznego ziemiaństwa i chłopów. W latach 1935-1939 był prezesem Związku Ziemian Wschodnich Województw Małopolski z siedzibą w Przemyślu. Niezwykle umiejętnie podnosił kulturę gospodarowania na tych terenach. Bardzo dobrze współpracował chociażby z ówczesnym wójtem gminy Żurawica Michałem Głowaczem, działaczem społecznym, a jednocześnie bardzo dobrym rolnikiem i gospodarzem. On to też jako prezes Zarządu Powiatowego Stronnictwa Ludowego w Przemyślu pozytywnie nastawiał działaczy SL wobec Sapiehy podczas wyborów do Zgromadzenia Okręgowego.

Od początku wojny książę organizował pomoc dla uchodźców, szybko zaczął działać w konspiracji, zostając łącznikiem Komendy Obwodu Związku Walki Zbrojnej w Przemyślu. Na początku 1940 r. nawiązał kontakt z płk. Tadeuszem Komorowskim, współtworząc konspiracyjną organizację ziemian pod nazwą „Uprawa”, potem „Tarcza”. W 1943 r. zaczęło mu grozić aresztowanie i musiał opuścić Żurawicę, jak się później okazało na zawsze. Dowódca AK gen. T. Bór – Komorowski zlecił mu specjalne zadanie – wyjazd na Węgry i nawiązanie rozmów ze sztabem armii węgierskiej. Nawiązał kontakty z najwyższymi osobistościami życia politycznego Węgier, ale rozmowy zahamowane zostały przez wkroczenie na Węgry Niemców, wznowiono je w lipcu, jednak zajęcie Budapesztu przez Niemców w październiku 1944 r. zakończyło misję ks. Andrzeja. Przez kilka miesięcy ukrywał się na prowincji, jednak zajęcie Węgier przez Armię Czerwoną ostatecznie zmusiło go do opuszczenia kraju. Otrzymał rozkaz dotarcia do Londynu. Przez Bukareszt wyjechał do Belgradu i tutaj jego ślad urywa się 30 maja 1945 r. Do dziś nie wiadomo co stało się z ostatnim właścicielem Żurawicy. Przez lata rodzina i przyjaciele bezskutecznie czynili starania o dotarcie do informacji o jego losach. Zaginął podczas wykonywania misji wojskowej… W 1946 r. został odznaczony Krzyżem Virtuti Militari V klasy, a jeszcze wcześniej za działalność konspiracyjną przyznano mu Krzyż Walecznych.

dr Izabela Fac