Skarby
Drewno, drewno i drewno. Czy wy już w tych „Skarbach” tylko korą żyjecie? Takie żartobliwe zapytanie dostałem ostatnio na maila, kiedy informowałem czytelnika o terminie druku kolejnego numeru naszego periodyku. Ale czy o tym materiale i uzyskanych z niego dziełach architektury, rzeźby, rzemiosła artystycznego można przestać pisać. Tym bardziej, ze przez całe dekady XX wieku - jako budulec - było synonimem biedy i archaiczności. Dopiero teraz zaczynamy odkrywać jego wyjątkowość i unikalność. Aby to zrozumieć, wystarczy zerknąć na artykuły opisujące drewniane ganki i werandy, czy przemyskie drzwi w mieszczańskich kamienicach tego miasta. Albo poczytać o drewnianych cerkwiach: w Chyrzynce skutecznie ratowanej przez społeczników, czy w Radoszycach gdzie remont finansuje Podkarpacki Wojewódzki Konserwator Zabytków w Przemyślu. Można też zanurzyć się w ciekawą, trochę zapomnianą, historię drewnianego kościoła, nawiązującego formą do budownictwa murowanego, w Jasienicy Rosielnej. Świątynię wypełnioną po brzegi niezwykłymi dziełami sztuki, od czasów średniowiecza, aż po XVIII wiek. Ale - dla odpoczynku - polecam także lekturę pewnego „Pamientnika” będącego fenomenem z racji zachowania chłopskiej korespondencji z okresu galicyjskiego. Nie mogło także zabraknąć w numerze kolejnego tekstu o obrazie z kolekcji Dąmbskich ze zbiorów Muzeum Okręgowego w Rzeszowie. Wartko przeprowadzone śledztwo autorki udowodniło, że dzieło uznawane za niderlandzkie z przełomu XVI i XVII wieku powstało w XVIII stuleciu w… Wiedniu, w pracowni dobrego kopisty. Warto poczytać o dworze w Bykowcach k. Sanoka, zerknąć na jego archiwalne widoki i pożałować, że kres tej barwnej historii zadała reforma rolna 1944 r. Inna opowieść to losy wsi Tarnawka, kiedyś z drewnianą cerkwią, później murowaną. Pierwsza się spaliła, drugą zamieniono na kościół będący centrum jednej z najmniejszych parafii archidiecezji przemyskiej. I wreszcie najsolidniejszy obraz – bo aż dwóch autorów o tym pisze – przemyskiego Karmelu. Niezwykłe i burzliwe dzieje barokowej świątyni, zamienionej na katedrę greckokatolicką, przebudowaną, znów będącą kościołem i odbudowywaną z przywróceniem dawnego wyglądu. Całość zamyka historia dawnych, a jakże drewnianych, szkół ludowych, których budynków jeszcze się trochę zachowało w Podkarpackiem (i warto pomyśleć o ich ratowaniu) oraz o drewnianych pałacach i dworach obronnych, które tylko można opisać, po ślad po nich – praktycznie – już się nie zachował.
turystyka smaki zielone eprocarpathia